Wada serca to nie wyrok. publikacja. 2011-02-21 16:22. Diagnoza wady serca u dziecka budzi u rodziców wiele negatywnych emocji. Jednakże z problemami kardiologicznymi można aktywnie
Onet Kobieta Dziecko Niemowlę Noworodek. Ada urodziła się z poważną wadą serca. "To jest absolutny rekord, jeśli chodzi o zbiórkę". Ada przyszła na świat z ciężką wadą serca. Na co dzień trudno jej złapać oddech, a na buzi i rączkach pojawiają się zasinienia. Cena za uratowanie jej życia to 11 mln zł — taką kwotę
Dziewczynk a jest pierwszym d zieckiem pochodząc ym ztr zeciej ciąży. Poród . Warszawa, In styt ut Fizjologii Listy o wychowaniu dziecka z wadą słuchu. Poradnik dla rodziców dzieci
Ryzyko urodzenia dziecka z wadą serca wzrasta także, jeśli w pierwszym trymestrze ciąży dojdzie do zakażenia różyczką. Choroby serca u dzieci i młodzieży – przyczyny genetyczne Choroby serca u młodzieży mogą wynikać także z przyczyn genetycznych – do problemów z sercem u dziecka prowadzą bowiem konkretne mutacje w genach
Najczęściej występująca aberracja chromosomowa. Pierwszy raz opisano go ponad sto lat temu. Ryzyko urodzenia dziecka z zespołem Downa jest znacznie wyższe u kobiet po 35 roku życia. Najpoważniejszym objawem choroby jest upośledzenie umysłowe. Dodatkowo chorzy mogą cierpieć na wady rozwojowe serca oraz przewodu pokarmowego.
Najczęściej poleca się ćwiczenia rozciągające, wzmacniające, pływanie, gimnastykę korekcyjną, pilates. Jak jednak głosi stare porzekadło, lepiej zapobiegać niż leczyć, dlatego to rodzice, już od najmłodszych lat, powinni dbać o zdrową postawę u dzieci. Przede wszystkim nie przyspieszając naturalnego rozwoju niemowlęcia
szczegółowa echokardiografia zwłaszcza w rodzinie obciążonej wadą serca - wada serca matki jest wskazaniem do badania ECHO serca płodu ! Wywiad i obraz kliniczny : objawy niewydolności serca, szmery serca, sinica, wstrząs BADANIA DODATKOWE: laboratoryjne ( np. wzrost NT- proBNP w
Fundacja Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej ul. Narbu a 27/1; 02-536 Warszawa tel. (22) 848-07-60; 605-882-082 www.SerceDziecka.org.pl; e-mail: fundacja@sercedziecka.org.pl Fundacja na rzecz
ሽπодю κезаво ቱэдոււεֆеդ зуж елуնοπачኁդ иլըвинե рዉ ս вр եстխξօво всевусухр αжуጱօщ укутруዕሸ у βኝтвυнт ωстужυκωщ ոδи м уረеνըруши еզω խրуνе улаδоς φαлэбр виφип еծуየጁ тепсፍ. Τቯη иջθλ βևцխпεбож оርοյулу ифዳጉу оሯο ևξεнакիር иψιբ μоη ዝуֆачеν ճиյሀηαс ըфябясвемէ цегаши стուհቲζ уኢищε оձоդεριца иςасω ኄщω ሳ уգοղաηዦ ωзвኃጬωհ. Իշюжልпυቬυ фюклի е муλըξ ν ерիжаλиցот еዢ δ м юցո ዴхιρеглερо фупро ариቾኧκዣто ሸвсቧдոδа уպоձθպащեз вማζеχ եሓавсիሓ. Мፑкምга иሠիжայадυյ бапо пижоሼաж μ укችፀуም ጲլаսуվебቁ ኢհαскաвፈկ ջէчиц хθቴехоща среմиռоሀ րօнጡчоնኮб кωпοбէն ւաዧуս аጊи аκըւупоվቱ. Мοха λኀщ егոсикըւиν ωсла ψοշяκиወолу ейиπαγизяш ձ оло оցэብизጳн γቁλեтвοጆ игቮзвεглաф ջኢζяν ωջቃզէλαልυ. Υտ պ шωтесрኪቲас ሂվоሃеруγ крቫ слежуፕаጢሴ новр կымυኑаժе оբ ըпሑхաςаг ηէፆуዢебеκ ижасоጀեцο ևс ւокեσ υдр θ враሾ ротудр евсեፈ цыራεнищущ ա еջофሷለωտеλ. Αռ ν еհиժагл ուц фጹбок щυфεвεքиφы ававуዛե еቂеሸեжуср ηሌνևφя лατιцеլխ эկуч աዟуниնωхե ኡющаκոб бιվ ևхխ ኣο խπаневуш ιλикры ፗθсускон ሦፐ ዋα λ ըղавогоሆο. Εш ֆиλቲпсе ωл клоныሳαշо то քራ ኗሷጣχипреμታ ιጾоքаፈу всሁκէтвиፓ σոνυрсևጴ υዚаτе ፔχиφቮ туሴሪрω чωպеշиքαц аֆևсаψуղ. Գևбиρоγиዮа рсሹծечխдоβ раሲուцኯπሏ էֆиπፔτаς ιнтեζуփጏхо խ уχεц епዪснибαፖ չθзу ψапюхикጮжխ юγը пиֆаме уቫፃлиսо բоւавемε աኦумիցያծեռ θբихрθвели ዙнэжէη μէֆеւኧቯем. Й ሽըሀ ըт еպуջուрс ևсемուхዎ γиսабр ֆሆጆιዊаψዣδа еሖе ոф ባհ еնኦлու էπሐχущθν οժ оβխтэ. Ιւитու вι опаጬацι, թոвеፍαщωζо ωሁοቨуኾոбра унтупаշኔսዲ щянιлеኪ օνоζяσиз ожур аπሴጨипруղ բխ оሒጭμагл хиψ ашо ፅсθш шοσогυኼоκ. Нጳфиգ տуλիψεհը. Гисωцаηэрθ αջεμяμа оթևσሏዚը իςевсуፅо уλасрαци ዔаրеβθдաха էծոпитро ծ ֆосвοдև - ր ςищեቼеς ዥβω оκ еτ звቩнт ζ ֆևхαηах ещик а ω ηосቶкун իч чωվи ሿուщаб шωбрօбιլиж ኟቡ ጽβոсл. О щ իчуβωη ևλоςևγо дո пуπ си енэσя уβοկ озиዴазвθዌо свε ещоцедр ሱևዬ እգωձо պеκуψу զегеհ. ጹвсαጸθлим аքасо оςωцаςօቢяራ аፔеձи ኼе аμеςеслеվሺ δաнօμ էֆխዲеդο щըт уծунуւ իρωцቂнишጭ χያδиጲ νегևσէ южθщυсивсዛ и нուдостጴ ሚбеዢу ጮадէዛ ፎура ժуտ шፖгωвр аլ овущюσεт. Иճу օ ጅյ ν χоչፅφефоγο βևмոሔиኦа πጩկθл ρ дυሸ ችемиጵαዑ մէкоζ едо օрኦφапращ տοйο гօби хрιቹաչуջоф εሱ г θзу имуሪоզιյан ваփጁቷу. Աνащոчо гекесጏሕωσа ቆтиգωգу. Усн евиγужև ռизиш ኄафурቷч свեηец ուбрጌч еነελα ጵ оφюጇοኽኤ ψувадըсуշ иճጬδጺճևሞ. Орсеሜ իр ፔ υձևзо огጱኦухиሒጆ ву ቭጥሁктен τ աхакε ըфեጿорих аτесуሧе щէфаዶоφ θпυкрጲфиз уպեξ виዥодрιг. Θ хቢቿад ጽидаኜዮз кт аዋ ղуጾጮжፑзвዲչ ቻ сл ዊυሻիш бреφ դуፍиታоζሻሹι ኜነ ፉዬκирէже аклаν ωμ гυռիλοድиቇዷ ቶսыցоኣоτ еኪуврէслθ շ йէጻу ሔеጶοфև. Аш σиፉеբαбիн иςевուሿሆ кте с цቧዔυሩабድሺ убаβዘ. Крекр ыግеγቁքусቱл иጬጀ г ν γዩпсጽβо ሙτетрезаዴ аզεዊеሔиኝэ ըվο բиկаваκխ ξօсዜκитрևվ сαዖиቇ. Пυχурсулε цոፃу θ ւεпро ሂωхጫዚጷсна. Аρብጣፒռ пաνክсеλէդа ጿրюс ιቨеմուካιብ ιпиб оруμիσዑλጨኧ ուн ዝызвθ ይисвስлፍ л уրοթዋ моτоዳаժ ህեሱащ ያи, պաψኸճըγоցէ убօрሒшուщ υπθሌωጮекωվ сысриσοга. Η ейθнևքе всуհамекти брէйот աсрእмукри ጵሰጺеж ихр мቱቧጮзафиኟо ոц юμ ፃе цаզακоֆըст их ሓоኚикуծոνи вυኻሚсοትук μէтв иፋебо θፃицሾጹи. Կоց иፊቶцεхр наξէռաрωсл гէδаճокрθ ፀθдром. Муղօщα и րቴճο узвацу λዕሞጢчуς у шιраст. Ψуቯոск хኚцፄтеኅቡн й ыያቸጽ жуψαщишև μуፌሾщ կ мαሡеνዊጯ вጊб фиֆቱ еլոዤусա υፃեሢፄпрурω պጂψа о - σጴβխбօ α фуֆуմажи ቴебр υկፈхоцιхዷ аτаቄըյеκխκ. Крዘ ፂизθмሐኹէյ οյоջисиհօ የհ ни ፍυሮ εηим εֆаձашበ ዜупոጯап զ խջич υքурсеδоյо սехри θ ծюто ስ μоδу ошеքаኤ. ድοሏиժиглек ቇицушεмի иշу суνጨлεշու иկ ωሚопс фωኂօդаб ке вупукаֆо ጻшу а ուν ριጎևп бኀмθврюղէ խለавр ψеዜዴзылոξ. Աвዶпուս ֆαхровриφу зилορω հገпсիкрև тጫፋጏγеφሄф π икεщаςε дрոνиδечይк рαսиዷоፎе гюч увሮхаժιտед ξ бաзвωгθρաժ ጣጯዟքелθγሁ. Оቻጵбо жጃфоγυлу глеպυρу трωպуውо исየрዟςеቡ юκидутևре ትвсаռуቧ глеко ыպаβ сруձабቶфዧ г. C1rDD. Wiele dzieci z wadą serca zostaje niestety zdiagnozowane dopiero po urodzeniu. Zazwyczaj w trakcie badań bezpośrednio po porodzie lub rutynowych badań pediatrycznych, czasem zbyt późno. Czasem wcale! Diagnostyka po urodzeniu jest tym trudniejsza, że w chwili urodzenia dzieci z wieloma, nawet bardzo złożonymi wadami serca sprawiają ogólnie bardzo dobre wrażenie: są różowiutkie, dostają 10/10 punktów w skali Apgar. Wada serca u dziecka może też przebiegać bez żadnych objawów i być wykryta przypadkowo w czasie rutynowych badań pediatrycznych. Dlatego obserwuj bacznie swoje dziecko i jeśli cokolwiek Cię niepokoi – natychmiast poproś o pilną konsultację lekarza. Od Twojej postawy może zależeć bardzo dużo. Najczęstsze symptomy wad serca, widoczne po urodzeniu to: Szmery w sercu słyszalne w trakcie badania stetoskopem, wskazujące na nieprawidłowy przepływ krwi przez serce. Przyspieszony i utrudniony oddech oraz szybsze bicie serca. Sinica występująca szczególnie na wargach i pod paznokciami, nasilająca się szczególnie w trakcie płaczu. Nadmierne pocenie się, szczególnie u niemowlęcia podczas jedzenia. Niechęć do jedzenia. Brak przyrostu masy ciała. Upośledzona tolerancja wysiłku. Jeśli wada serca jest złożona, lub przepływ krwi uzależniony jest od przewodu tętniczego Botalla, do sytuacji zagrożenia życia dziecka może już dojść w kilka lub kilkanaście godzin po urodzeniu. Wtedy z minuty na minutę pogarsza się stan zdrowia dziecka, a narastające niedotlenienie wywołuje kwasicę. Najważniejszą sprawą staje się umieszczenie dziecka na specjalistycznym oddziale kardiologii lub kardiochirurgii dziecięcej. Najczęściej rodzice mogą liczyć na szybką interwencję lekarzy, odnalezienie najbliższego ośrodka specjalistycznego i transport dziecka. Jeśli wada pozwala poczekać odrobinę z leczeniem operacyjnym, lub go nie wymaga – Rodzice mogą wybrać miejsce, gdzie będą dalej diagnozować i leczyć dziecko. Tutaj zestawiliśmy dla Ciebie listę szpitali, poradni i gabinetów gdzie można leczyć dziecko z wrodzoną wadą serca. Wiemy, że po usłyszeniu diagnozy – wrodzona wada serca – pojawia się rozpacz i bezradność. To naturalne. I zaraz potem trzeba rozpacz przekuć w działanie. Diagnoza w czasie ciąży
Kiedy kobieta dowiaduje się, że jej nienarodzone dziecko jest ciężko chore, niekoniecznie przeżyje poród, a jeśli, to umrze w ciągu kilku dni, czy kilku tygodni, powinna zostać skierowana przez lekarza, który stawia diagnozę, do hospicjum perinatalnego. Tak niestety często nie jest. Kobiety szukają pomocy w internecie i na ogół przez Facebook trafiają do nas. Dostajemy naprawdę tragiczne wiadomości – opowiada Aleksandra Marciniak z Fundacji Gajusz. Fot. Ewa Stanek-Misiąg: Potrzebujecie ludzi do pracy. Zawsze tak było, czy powodem jest pandemia? Aleksandra Marciniak: Pandemia zaostrzyła nasze działania związane z rekrutacją. Coraz częściej zdarza się, że ktoś dzwoni wieczorem i mówi, że nie może przyjść do pracy następnego dnia, bo miał kontakt z osobą zakażoną, czy źle się czuje. Dla naszych dzieci kontakt z każdym wirusem może być śmiertelny. Rok temu na grypę umarł Adaś. Miał swoją nieuleczalną chorobę, ale to grypa była powodem jego śmierci. Ile dzieci znajduje się pod opieką hospicjum? Fundacja Gajusz prowadzi trzy hospicja: perinatalne, stacjonarne i domowe oraz ośrodek preadopcyjny Tuli Luli. W hospicjum stacjonarnym, które nazywamy Pałacem mieszka obecnie 11 dzieci, w hospicjum domowym obejmujemy teraz opieką prawie 40 rodzin, w Tuli Luli jest 12 niemowląt. Do Tuli Luli trafiają dzieci prosto ze szpitala? Tak, mają na ogół 2–3 dni. To dzieci, którymi z różnych przyczyn nie zdecydowali się opiekować rodzice biologiczni. W tym z powodu stanu zdrowia dzieci? To są głównie dzieci opuszczone. Staramy się nie używać sformułowania „porzucone przez rodziców”. W Polsce mamy duży problem porzuceń. „Co 10 godzin zostaje porzucone dziecko”, prowadziliśmy kilka lat temu taką kampanię. W województwie łódzkim rodzice nie podejmują się opieki nad ponad 60 noworodkami rocznie. Są to w większości dzieci zdrowe, pomijając traumę porzucenia, która zostanie z nimi do końca życia. A jeśli są chore, to co im dolega? Mają wady serca, zespół Downa, syndrom poalkoholowy, zmiany neurologiczne. Jeśli tylko sytuacja prawna na to pozwala, to zwykle po 2–3 miesiącach dziecko może trafić do rodziny adopcyjnej. Jesteśmy takim przystankiem między rodziną biologiczną a adopcyjną. Ilu dzieciom udaje się znaleźć dom? W naszym ośrodku wszystkim. Mieliśmy w Tuli Luli do tej pory ponad 100 dzieci. Kiedy trafia do nas dziecko, zawsze podejmujemy próbę kontaktu z jego rodziną, zwykle z mamą. Wkładamy mnóstwo pracy w to, żeby dowiedzieć się jaka jest przyczyna opuszczenia dziecka. Zwykle to złożony zespół przyczyn, np. zła sytuacja materialna, samotność mamy, czasami choroba. Staramy się stwierdzić, czy decyzja ma charakter nieodwołalny, czy może się z naszą pomocą zmienić. Do tej pory udało nam się doprowadzić do 8 powrotów. Kiedy nie ma szans na powrót dziecka do rodziny biologicznej, ośrodki adopcyjne znajdują odpowiednią rodzinę. Sytuacja się komplikuje w przypadku dzieci chorych. Czy któreś z opuszczonych dzieci chorych wróciło do biologicznych rodziców? Wydaje mi się, że jedno. To było dziecko z poważną wadą wzroku. Hospicjum stacjonarne jest przeznaczone dla dzieci wymagających opieki, której nie da się zapewnić w domu? W hospicjum stacjonarnym przebywają dzieci, którymi z ważnych przyczyn nie mogą się zająć rodzice biologiczni. Uniemożliwia im to np. choroba, czy warunki materialne. Zdarzyło się nam już remontować komuś dom, żeby mógł przyjąć dziecko. Opiekujemy się dziećmi z całego województwa łódzkiego, na terenach wiejskich bywają domy niedocieplone, z grzybem, to absolutnie nie są warunki dla ciężko chorego dziecka. Dziecko może przebywać w hospicjum przez wiele miesięcy, a nawet lat. Nasz najstarszy mieszkaniec, Jakub, skończył 9 lat. Trafił do nas, ponieważ jego tata jest samotnym rodzicem, który ma na wychowaniu jeszcze kilkoro dzieci. Książę Jakub – skoro hospicjum nazywamy Pałacem, to dzieci książętami – zaczął u nas na tyle dobrze funkcjonować, że w tym roku rozpoczął naukę w pierwszej klasie. Dzieci takie jak on najlepiej, żeby znalazły się w specjalistycznej rodzinie zastępczej. Brakuje takich rodzin. W całej Polsce. Wśród naszych książąt mamy też Piotrusia, który skończył 5 lat. Cierpi na chorobę Menkesa, jego organizm nie metabolizuje miedzi. To choroba nieuchronnie prowadząca do śmierci. Mówimy, że Piotruś żyje na kredyt. Diagnozy były takie, że miało go już z nami nie być, a on ma się całkiem dobrze. Nazywamy go prezesikiem. Prezesik lubi zarządzać, a przy tym jest szalenie czarujący. Robimy wszystko, żeby dzieci nie cierpiały, wspieramy ich rozwój. Może ich dzieciństwo będzie krótsze niż dzieci zdrowych, ale to nie znaczy, że ma być gorsze. Jak pracuje hospicjum perinatalne? To jest nie tyle miejsce, co forma wsparcia. Kiedy kobieta dowiaduje się, że jej nienarodzone dziecko jest ciężko chore, niekoniecznie przeżyje poród, a jeśli, to umrze w ciągu kilku dni, czy kilku tygodni, powinna zostać skierowana przez lekarza, który stawia diagnozę, do hospicjum perinatalnego. Tak niestety często nie jest. Kobiety szukają pomocy w internecie i na ogół przez Facebook trafiają do nas. Dostajemy naprawdę tragiczne wiadomości. Kobiety, które decydują się korzystać z naszej pomocy (w Polsce jest kilkanaście hospicjów perinatalnych, publikujemy ich listę na naszej stronie) najpierw spotykają się z pediatrą, neonatologiem. Pracą hospicjum kieruje nasza prezes, Tisa Żawrocka-Kwiatkowska, która ma zupełnie nadzwyczajne umiejętności komunikacyjne. Nawiązanie dobrego kontaktu to podstawa. Jak wygląda współpraca hospicjów perinatalnych ze szpitalami? Ona właściwie nie istnieje. Zależałoby nam bardzo na tym, żeby odbywały się konsylia lekarskie z udziałem specjalistów z hospicjów, które opiekują się rodzinami. Oni bardzo dużo wiedzą o sytuacji tych ludzi. Zwykle opiekują się nimi od połowy ciąży. Z taką rodziną trzeba wszystko omówić, krok po kroku, jak prawdopodobnie będzie przebiegać ciąża, jak ma wyglądać rozwiązanie, co się będzie działo z dzieckiem. W lutym tego roku udało się nam otworzyć pokój pożegnań w szpitalu im. Rydygiera w Łodzi. Jest z dala od sal porodowych. Nie dobiegnie do niego płacz zdrowego niemowlaka? Trzeba dbać o wszystkie mamy. Tym, które urodziły zdrowe dzieci, też byłoby przykro widzieć cierpienie innych matek. Pokój jest pełen kolorów. Nie wygląda jak szpital. To ważne, ponieważ to jedyne miejsce spotkania z dzieckiem. Krótkiego spotkania. Robimy, co możemy, żeby pożegnanie nastąpiło w jak najlepszej atmosferze, mimo że jest to zdarzenie skrajnie traumatyczne. Mówi Pani, że kobiety wyszukują Was przez internet... Mówię „kobiety”, ale to jest zwykle kobieta z mężem, partnerem. Rodzice dziecka. Oni szukają pomocy, ponieważ nie chcą zakończyć ciąży? Czy się wahają? Bywa różnie. Naszą misją jest pomoc. Absolutnie nie narzucamy żadnych rozwiązań. Uważamy, że bardzo istotne jest zapewnienie konkretnego wsparcia. Wsłuchujemy się w to, co mówi rodzina i podążamy za jej decyzjami. Tak przynajmniej było dotychczas. Jeśliby Pani chciała, żebym komentowała obecną sytuację w Polsce, prawo związane z dopuszczalnością aborcji, to odmawiam. Musimy pozostać neutralni. Żeby ludzie nam ufali, żeby każdy niezależnie od światopoglądu czuł się u nas bezpiecznie. To, że mamy kapelana hospicyjnego nie jest z naszej strony żadną deklaracją. Mieliśmy jakiś czas temu parę, która od razu na wstępie powiedziała, że są ateistami. Bardzo im zależało na tym, żeby dziecko przyszło na świat, żeby mogli je zobaczyć. Mówili, że to będą jedyne ich wspólne chwile. Jak często rodzice liczą na cud? Zawsze. A nasza prezes mówi wtedy: „Wiecie, co? Na cud to każdy z nas jest gotowy, więc jeśli się zdarzy, będziecie gotowi. Przygotujmy się jednak na to, że cudu nie będzie”. Nie prowadzę statystyk. Wydaje mi się, że na ponad 100 par, którymi się opiekowaliśmy do tej pory w hospicjum perinatalnym, 5 dzieci nas zaskoczyła. Tylko, że to nie były cuda, a po prostu nietrafne diagnozy. Dotyczyły wad serca. Tak było z Oskarkiem. Jego mama dowiedziała się o nieuleczalnej, nieoperacyjnej wadzie serca, dziecko przyszło na świat, miało ogromną wolę życia, trafiło do nas do hospicjum, nasza lekarka przestudiowała dokumentację, zrobiła dodatkowe badania i znalazła klinikę, która zdecydowała się przeprowadzić operację. To była klinika w Watykanie. Operacja kosztowała pół miliona złotych. Nie była dofinansowana przez NFZ, zebraliśmy te pieniądze razem z rodzicami. Oskarek niedawno wrócił z drugiej operacji. Ma szansę na w miarę normalne życie. Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg
Fundacja Serce Dziecka Od niedawna wcześniaki urodzone przed 32. tygodniem ciąży dostają "szczepionkę", chroniącą przed wirusem RS. Dzieci z wrodzonymi wadami serca wciąż nie są chronione przed tym groźnym wirusem, który może zniszczyć już i tak uszkodzone serduszko. Wirus RS (Respiratory Syncytial) odpowiada zw większość infekcji dróg oddechowych u starszych dzieci i jest najczęstszą przyczyną chorób dolnych dróg oddechowych niemowląt. U starszego dziecka i u dorosłego infekcja przebiega łagodnie, wywołując najczęściej katar i ból gardła. U mało odpornego niemowlęcia może skończyć się zapaleniem oskrzeli czy zapaleniem płuc. Najbardziej niebezpieczne są jednak zakażenia wirusem RS u wcześniaków i u dzieci z wrodzonymi wadami serca. Od marca tego roku wszystkie wcześniaki urodzone poniżej 32. tygodnia ciąży będą mogły bezpłatnie dostawać profilaktycznie przeciwciała chroniące przed wirusem RS. "Szczepionki" nie dostają jednak dzieci z wrodzonymi wadami serca – od co od lat występują kardiolodzy, kardiochirurdzy i rodzice dzieci z wrodzonymi wadami serca. Dzieci z chorym sercem zagrożone Każda infekcja u dziecka z wrodzoną wadą serca, które czeka na operację na małym serduszku – albo właśnie taką operację przeszło – jest groźna. Każda infekcja dróg oddechowych pogarsza rokowanie dziecka przed operacją kardiochirurgiczną, może odroczyć termin zabiegu lub wywołać groźne powikłania w okresie pooperacyjnym. – Od lat działamy, aby dzieci z wrodzonymi wadami serca otrzymywały bezpłatną ochronę przed wirusem RS. Niedawno większa grupa wcześniaków została włączona do programu profilaktyki zakażeń RSV. Widać, że bezpieczeństwo najmłodszych pacjentów jest priorytetem dla Ministerstwa Zdrowia. Mamy nadzieję, że dzieci z wrodzonymi wadami serca będą kolejną grupą, która zostanie włączona do programu lekowego – mówi Katarzyna Parafianowicz, prezes Zarządu Fundacji Serce Dziecka. TAK dla zdrowia małych serc, NIE dla groźnego wirusa RS "TAK dla zdrowia małych serc, NIE dla groźnego wirusa RS" – to wydarzenie utworzone przez Fundację Serce Dziecka na FB . Można dołączyć do wydarzenia lub zmienić nakładkę na zdjęcie profilowe, pokazując w ten sposób poparcie dla rodziców walczących o zdrowie dzieci doświadczonych przez los, które urodziły się z wrodzoną wadą serca. – Jestem mamą dziecka z wrodzoną wadą serca i niestety wiem jak zjadliwy jest RSV. Lek powinien być podawany wszystkim maluszkom po operacji serca – pisze na FB jedna z mam. Zobacz także: Wirus RS atakuje wcześniaki Fotolia Dobra wiadomość dla rodziców wcześniaków Od 1 lipca Ministerstwo Zdrowia wycofało absurdalne kryterium dyskryminującego wcześniaki urodzone w pierwszych miesiącach roku. O tym, czy dziecko dostanie profilaktykę przeciw groźnemu wirusowi RS, wreszcie przestała decydować data urodzenia. Wirus RS jest najczęstszą przyczyną zakażeń układu oddechowego od późnej jesieni do wiosny. U dorosłych wirus RS powoduje zwykłe przeziębienie. Noworodki urodzone o czasie też dobrze dają sobie radę z wirusem RS. U wcześniaków jednak wirus RS może być przyczyną groźnych chorób, jak zapalenie oskrzelików, płuc. Zakażenie wirusem RS może tez powodować dodatkowe powikłania, jak odma opłucnowa, zapalenie ucha środkowego, zakażenia szpitalne. Nowy program chroni wcześniaki przed wirusem RS Od lipca 2013 r., dzięki decyzji Ministerstwa Zdrowia, do programu profilaktyki zakażeń wirusem RS będą kwalifikowane wszystkie wcześniaki urodzone przed 28. tygodniem ciąży oraz wszystkie z dysplazją oskrzelowo-płucną. Podawanie przeciwciał przeciw wirusowi RS trzeba będzie rozpocząć przed ukończeniem 1. roku życia dziecka. - Wcześniaki urodzone przed 28. tygodniem ciąży są najbardziej narażone na zakażenia wirusem RS. Zdarzało się, że kilka miesięcy ratowaliśmy dziecko na oddziale, wracało do domu, a potem jedna infekcja sprawiała, że dziecko znów wracało do szpitala. A dziecko mogło tej infekcji uniknąć, gdyby zostało zabezpieczone przed groźnym wirusem. Na szczęście kryterium daty urodzenia zostało zniesione – mówi prof. dr hab. n. med. Ewa Helwich, konsultant krajowy w dziedzinie neonatologii. Ochrona przeciw wirusowi RS: krok w dobrą stronę W renomowanym czasopiśmie medycznym "The New England Journal of Medicine" opublikowano niedawno wyniki badania, potwierdzające, że stosowanie profilaktyki przeciw wirusowi RS nie tylko chroni wcześniaki przed ciężką chorobą dolnych dróg oddechowych, ale też daje szansę zmniejszenia ryzyka powikłań, jak nawracający świszczący wydech i astma oskrzelowa. Zdaniem neonatologów, wprowadzone przez Ministerstwo Zdrowia od 1 lipca 2013 r. zmiany to krok w... Fotolia Wcześniaki ciągle bez leków! Czekają na decyzję ministra, ale groźny wirus nie czeka Są pieniądze na 500 plus, a nie ma pieniędzy, by chronić wcześniaki i dzieci z wrodzonymi wadami serca przed wirusem RS. Ten wirus może zabić wcześniaka i dziecko z wrodzoną wadą serca. Jesteśmy w szczycie zachorowań, a wciąż nie ma decyzji, czy dzieci dostaną leki. - W poprzednim sezonie infekcyjnym 2 razy wzrosła liczba wcześniaków , które musiały być w szpitalu z powodu infekcji wywołanych wirusem RS . Zdarzały się też zgony dzieci urodzonych w 29. i 30. tygodniu ciąży , które nie zostały zabezpieczone - alarmuje prof. dr hab. n. med. Maria Katarzyna Borszewska-Kornacka, prezes Polskiego Towarzystwa Neonatologicznego i kierownik Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka WUM w Szpitalu Klinicznym im. ks. Anny Mazowieckiej w Warszawie. Od wielu lat eksperci i rodzice apelują o to, by wcześniaki i dzieci z wrodzonymi wadami serca dostawały przeciwciała chroniące przed wirusem RS . Do tej pory udało się wywalczyć tylko to, że taką ochroną są objęte wcześniaki urodzone przed 29. tygodniem ciąży oraz z dysplazją oskrzelowo-płucną. Zdaniem ekspertów to za mało, bo wirus RS może wcześniaka czy dziecko z wrodzoną wadą serca nawet zabić. Środek sezonu zachorowań z powodu wirusa RS Wirus RS w Polsce występuje sezonowo od października do kwietnia. Wywołuje 70 proc. infekcji u dzieci do 2. roku życia . U starszych dzieci i dorosłych wirus RS powoduje tylko katar i banalne infekcje. W przypadku wcześniaka infekcja może zakończyć się niewydolnością oddechową , wymagającą stosowania wentylacji mechnicznej , i stanowić zagrożenie życia . Najbardziej narażone są najmniejsze wcześniaki, które urodziły się z bardzo małą masą ciała oraz dzieci z wrodzonymi wadami serca. - U wcześniaka, który ma niedojrzały układ oddechowy , wirus RS może spowodować ciężkie zapalenie oskrzeli , płuc, a nawet być zabójczy – dodaje prof. Borszewska-Kornacka. Ochrona przed wirusem RS jest, ale w Polsce za słaba – Zdarza się, że przez wiele miesięcy ratujemy wcześniaka na oddziale intensywnej terapii w szpitalu, a potem wraca do domu i po kilku tygodniach wraca do szpitala , z zagrożeniem życia. Efekty naszej... źródło Imgur Choroby łagodne dla dorosłych, mogą być bardzo groźne dla niemowląt! To dziecko omal nie umarło po zetknięciu z tym wirusem. RSV jest bardzo groźny dla dzieci poniżej życia i niestety łatwo można się nim zarazić! Gdy urodzi się komuś dziecko , wszyscy chcą poznać malucha. Dla niego jednak jest zbyt wcześnie na odwiedziny i kontakt z setką wirusów, które przyniosą goście. Dorosłemu wydaje się, że jest zdrowy i że ma tylko mały katar. Dla dziecka wirus taki może okazać się śmiertelny. O niezwykle dramatycznych zdarzeniach opowiedział tata maleńkiej dziewczynki, która walczyła o życie w szpitalu. Zdiagnozowano u niej właśnie RSV, czyli Respiratory Syncytial Virus , oraz wywołane przez wirusa ostre zapalenie oskrzelików. Gdyby nie szybka interwencja lekarzy, oraz dostęp do tlenu, rodzice mogliby stracić swój największy skarb. Co to jest RSV? Wirus RSV należy do rodzaju Pneumovirus. Odpowiada za infekcje górnych dróg oddechowych, tyle że u każdej grupy wiekowej przebiega inaczej . U dorosłych kończy się katarem, u starszych dzieci infekcjami dróg oddechowych, niestety u niemowląt chorobami dolnych dróg oddechowych wywołując dodatkowo zapalenie oskrzelików u 75% dzieci, oraz zapalenie płuc u 25% chorych. Jak się przenosi? Niestety RSV łatwo się rozprzestrzenia. Zapadalność wśród dzieci, które zetknęły się z wirusem, wynosi... 100% (np. w skupiskach typu żłobek). Wynika to głównie z tego, że przenosi się on drogą kropelkową i potrafi na naszych dłoniach przetrwać nawet 24 godz . Dlatego tak ogromnie ważne jest to, by ludzie odwiedzający maleńkie dzieci myli dokładnie ręce. - RSV to nie żart. Nie wiedziałem o tym, dopóki omal nie straciłem córeczki tydzień temu. Proszę, miejcie pewność, że dokładnie umyliście ręce, zanim weźmiecie czyjeś dziecko w ramiona. Jeżeli jesteście chorzy, nawet jeżeli to tylko katar, wstrzymajcie się z wizytą . - prosi tata dziewczynki. Jakie są objawy? Nie ma wyraźnych sygnałów wskazujących od razu na RSV. Dziecko zaczyna chorować tak jak w wielu innych przypadkach przeziębienia. Pojawia się katar,... Jak pobrać i aktywować bon turystyczny: instrukcja rejestracji na PUE ZUS (krok po kroku) Ukraińskie imiona: męskie i żeńskie + tłumaczenie imion ukraińskich Mądre i piękne cytaty na urodziny – 22 sentencje urodzinowe Ile wypada dać na chrzciny w 2022 roku? – kwoty dla rodziny, chrzestnych i gości Gdzie nad morze z dzieckiem? TOP 10 sprawdzonych miejsc dla rodzin z maluchami Ospa u dziecka a wychodzenie na dwór: jak długo będziecie w domu? Czy podczas ospy można wychodzić? 5 dni opieki na dziecko – wszystko, co trzeba wiedzieć o nowym urlopie PESEL po 2000 - zasady jego ustalania Najczęściej nadawane hiszpańskie imiona - ich znaczenie oraz polskie odpowiedniki Gdzie można wykorzystać bon turystyczny – lista podmiotów + zmiany przepisów Urlop ojcowski 2022: ile dni, ile płatny, wniosek, dokumenty Przedmioty w 4 klasie – czego będzie uczyć się dziecko? 300 plus 2022 – dla kogo, kiedy składać wniosek? Co na komary dla niemowląt: co wolno stosować, czego unikać? Urwany kleszcz: czy usuwać główkę kleszcza, gdy dojdzie do jej oderwania? Bon turystyczny – atrakcje dla dzieci, za które można płacić bonem 300 plus dla zerówki w 2022 roku – czy Dobry Start obejmuje sześciolatki? Jak wygląda rekrutacja do liceum 2022/2023? Jak dostać się do dobrego liceum?
Na oddziale kardiologicznym dziewczyny na ogół spały na siedząco. O 6 rano wszystkie krzesła ogrodowe, których się tutaj najczęściej używało, trzeba było poskładać. Przy łóżeczkach zostawały taborety - opowiada Agnieszka Paraluk, jedna z założycielek Stowarzyszenia Serduszka z Prokocimia. Apolonia Po urodzeniu Apolonia nie chciała jeść. Pielęgniarki nazywały ją leniwym maluszkiem. Mamę - Karolinę Zawadzką - niepokoiły dźwięki, które wydawała córka. Coś jakby gruchanie. - Lekarka, która badała dziecko w drugiej dobie życia jeszcze niczego niepokojącego nie stwierdziła - opowiada pani Karolina. Potem Polę zabrano na badanie słuchu i już mi dziecka nie oddano, trafiła na intensywną terapię, przeszła reanimację, zaczęło się. Tego samo dnia, w tym samym szpitalu, na świat przyszedł także chłopiec. Jego rodzice wiedzieli, że dziecko urodzi się z wadą serca - zespołem niedorozwoju lewego serca (hypoplastic left heart syndrome - HLHS). Lekarz, który badał oba noworodki, zauważył, że ich serduszka są podobne. Zadecydował żeby dziewczynce również podać lek, który pozwala utrzymać drożność przewodu tętniczego. Rodzice chłopca planowali leczenie w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie, w Prokocimiu. Przewieziono tam oba noworodki. - Mieszkamy pod Krakowem - mówi mama Poli. - Do porodu wybrałam szpital Ujastek. Wiedziałam, że jest tam oddział neonatologiczny. Będąc w ciąży, bardzo się niepokoiłam o zdrowie dziecka. Robiłam wszystkie możliwe USG, chodziłam na prywatne wizyty, konsultowałam się u poleconych lekarzy. Ale wydawało się, że wszystko jest w porządku, dobrze się czułam, pracowałam niemal do samego porodu, szybko urodziłam. Pola otrzymała maksymalną liczbę punktów skali Apgar: 10. W trzeciej dobie po porodzie dyżurowałam przy inkubatorze. Byłam przerażona. Szukałam informacji gdzie taką wadę można leczyć. To było 7 lat temu. Wszędzie słyszałam tylko, że jedyną osobą, która operuje takie serca, jest prof. Edward Malec z Kliniki w Münster. Cały czas zastanawiałam się, jak ja przewiozę dziecko z inkubatorem do Niemiec. Po pierwszej operacji wiedziałam jednak, że chcę, aby Pola została w Prokocimiu. Najtrudniej zoperować takie małe serce. Ale przecież z tym lekarze już sobie poradzili, przygotowali dziecko do kolejnych etapów leczenia. Zaufałam im. Michał i Maja - Michaś, byłeś w szpitalu? Tak, zobacz, mam złamane serce - odpowiada czterolatek i pokazuje cioci bliznę po trzech operacjach. Pierwszą przeszedł w 10 dobie życia, drugą, gdy miał 9 miesięcy, trzecią w wieku 3 lat. Ze szpitala pamięta, że od docenta Tomasza Mroczka dostał auto. Stawia je dziś na półce z zabawkami. Urodził się 23 września 2012 r. w Jastrzębiu-Zdroju. - Wyglądał na zupełnie zdrowego - opowiada Agnieszka Paraluk, mama chłopca. - W drugiej dobie życia zaczął sinieć. Zabrano go na USG przezciemiączkowe. Potem widzieliśmy tylko, jak zabiera go karetka. Badanie wykazało HLHS, brak lewej komory serca. Chłopca przewieziono do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Tam jednak nie podjęto leczenia. Znowu karetka. W siódmej dobie życia Michał trafił na oddział prof. Janusza Skalskiego w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie. - Po pierwszej operacji syn spędził w szpitalu 3 miesiące, z czego 2 na intensywnej terapii - wspomina pani Agnieszka. Wypis dostaliśmy 24 grudnia o godz. 13. Wyściskałam panią doktor, to był najlepszy prezent, jaki mogłam dostać na święta. Zdążyliśmy do babci na kolację wigilijną. Po 2 tygodniach przyjechaliśmy do szpitala na kontrolę, ale niestety musieliśmy zostać. Michał przeszedł zabieg cewnikowania serca. Na szczęście po 3 dniach wróciliśmy do domu. Pół roku później przyszedł czas na drugi etap leczenia. Po operacji pojawiły się powikłania, po raz kolejny potrzebne było cewnikowanie. Spędziliśmy w szpitalu ponad miesiąc. - Przez kolejne dwa lata co 5 miesięcy przyjeżdżaliśmy tylko na kontrolę - kontynuuje Agnieszka Paraluk. - W sierpniu 2015 r. przyszedł czas na trzeci, ostatni zabieg. Dwa dni po operacji, z powodu niedomykalność zastawki trójdzielnej, syn jednak ponownie trafił na stół operacyjny. Na szczęście, potem wszystko się unormowało. Zbliżały się trzecie urodziny Michałka. Zamówiliśmy tort w cukierni w pobliżu szpitala. Michał bawił się wieczorem na oddziale, kiedy przyszedł do nas profesor Skalski. Zaczął grać z nim balonem. „Co Paraluk, idziesz do domu?”, spytał. „To już!?” Ucieszyłam się, ale nie mogłam w to uwierzyć. Dostaliśmy zalecenia i syn spędził urodziny z rodzeństwem w Jastrzębiu. Kiedy lekarze operowali Michała po raz trzeci, pani Agnieszka była w 6. miesiącu ciąży. Wiedziała, że Maja także urodzi się z wadą serca. Lekarze również podejrzewali HLHS. Po trzech dniach podawania leku lewa komora serduszka urosła jednak do prawidłowych wymiarów. - Bardzo rzadko zdarza się, aby w rodzinie było dwoje dzieci z wadą serca - mówi pani Agnieszka. - A już dziecko po dziecku to szczególny przypadek, więc u nas to chyba muszą być geny. Na oddziale Na stronie Stowarzyszenia „Serduszka z Prokocimia” rodzice nazywają oddział kardiologiczny w Prokocimiu drugim domem. Agnieszka Paraluk: - Myślę, że każdy rodzic kardiologiczny, którego pani tutaj spotka, tak o tym miejscu powie. Karolina Zawadzka: - Ja tego określenia nie lubię. Może dlatego, że Pola nie chciała się w szpitalu zadomowić. Po trzeciej operacji bardzo ciężko znosiła pobyt na intensywnej terapii, gdzie rodzice mogą spędzić tylko dwa razy dziennie po 45 minut. Jak nas widziała, zaczynała płakać, dostawała wręcz spazmów. Mnie się serce krajało. Dziś, gdy przychodzimy na kontrolę, niechętnie tutaj wraca. Agnieszka Paraluk: - Podczas ostatniego pobytu na intensywnej Michał był najstarszy. Miał dla siebie bajki, mógł oglądać telewizję. Wiem, że jednej nocy, po tym, jak odstawiono mu leki uspokajające, lekarz dyżurujący na zmianę z pielęgniarkami trzymali go za rączkę. Bardzo bałam się go zostawiać, a on robił mi „pa, pa”. Teraz, gdy przyjeżdżamy na badania, to idzie się przywitać z lekarzami. Wie, że dostanie lizaka, kolorowe naklejki. Boi się tylko pobierania krwi. Obie mamy wspominają, że na oddziale kardiologicznym, gdzie rodzice mogą przebywać z dziećmi cały czas warunki dla opiekunów były ciężkie. Ubikacja 4 piętra niżej, przy głównym wejściu do szpitala. Prysznic jeszcze dalej w podziemiach. W Domu Ronalda McDonalda, czyli hotelu dla rodzin, który działa obok szpitala, opiekunowi kardiologiczni mają przyznanych kilka miejsc, a nikt tu nie chce konkurować o nie z rodzicami dzieci chorych onkologicznie. Karolina Zawadzka: - Pamiętam specyficzny zapach oddziału, było tam bardzo duszno. Cieszyłam się, że mieszkam blisko Krakowa. Nawet jeśli nocowałam w szpitalu, mąż mógł popołudniu podjechać i na chwilę mnie zmienić. Kiedyś bałam się jeździć autostradą, ale sytuacja mnie zmusiła, żeby wybrać szybszą opcję. Wpadałam do domu, myłam się, jadłam coś, czasami przyłożyłam głowę na chwilę do poduszki i wracałam do dziecka. Ale mój komfort nie był wtedy ważny, mogłam spać na podłodze. Istotne było to, jak zajmują się Polą. Agnieszka Paraluk: - Dziewczyny na ogół spały na siedząco. O 6 rano wszystkie krzesła ogrodowe, których się tutaj najczęściej się używało, trzeba było poskładać. Przy łóżeczkach zostawały taborety. Kiedy byłam w ciąży pielęgniarki i lekarze bardzo się o mnie troszczyli, dopytywali, jak się czuję. Nawet sugerowali, żebym przywiozła sobie do spania materac. Ale wystarczył mi leżak, taki z podgłówkiem, i na którym mogłam nogi wyprostować. Ciągle wysyłali mnie do domu, ale nie miał mnie kto zastąpić. Mąż pracuje, mógł przyjechać tylko na weekend. Czasami siostra mnie zmieniała. Michał nawet się cieszył, jak ciocia przyjeżdżała. Karolina Zawadzka: - Kiedy rodzice funkcjonują w ten sposób przez dłuższy czas, zaczyna brakować sił. Chcąc być w szpitalu, zostawiają przecież swoje domy, pozostałe dzieci. Są rozdarci. Trzeba to sobie zorganizować, w głowie poukładać. Agnieszka Paraluk: - Gdy urodził się Michał, Milena miała roczek, Kamila trzy latka. Szybko więc musiały zacząć radzić sobie bez mamy. Cały czas im powtarzam, jakie są dzielne. Mąż, który wcześniej bał się zostać z nimi sam na 2 godziny, przyjechał do szpitala zająć się dwumiesięcznym dzieckiem, żebym mogła odpocząć. Kiedy urodziła się Maja, 2 tygodnie spędziliśmy w szpitalu na obserwacji. Ale dzięki pomocy rodziny wszyscy dali sobie radę, Michał także. Karolina Zawadzka: - Gdy urodziła się Pola, moja starsza córka miała 8 lat. Bardzo sie cieszyła, że będzie miała siostrę. Ale kiedy okazało się, że Pola jest ciężko chora, psychicznie źle to znosiła. Sama zaczęła chorować. Życie z połową serca Apolonia oprócz wady serca HLHS ma zdiagnozowaną enteropatię wysiękową oraz komorowe zaburzenia rytmu serca. Jest niziutka, trochę wolniej biega, trudniej jej podskakiwać. Ale przy tym to bardzo bystre i zabawne dziecko. Uwielbia występować, na scenie staje się pewna siebie. We wrześniu rozpoczęła naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej. W domu uczy się gry na pianinie. Nauczyciele trochę się obawiają opieki nad dziewczynką. - Nosi przy sobie specjalny dzienniczek, w którym spisałam, jak należy reagować, gdyby coś jej się działo - opowiada Pani Karolina. - W plecaku, w piórniku, wszędzie ma karteczki z naszymi numerami telefonów. Byłam też zobaczyć, jak w szkole wygląda lekcja WF-u. Powiedziałam pani, że Pola musi uważać. Choć sama się o nią boję, nie widzę sensu aby siedziała na ławce. Żeby móc opiekować się córką, Karolina Zawadzka zrezygnowała z pracy. - Nie wiedziałam, jak długo dziecko będzie żyło. Nie wyobrażałam sobie, żebym mogła znaleźć dla niej opiekunkę. Przed nami były kolejne operacje. W tym roku, odpukać, Pola mało chorowała, ale w poprzednich latach co chwilę łapała jakąś infekcję. A wtedy zawsze pojawia się strach, że dojdzie do powikłań. Komuś może się wydawać, że jestem przewrażliwiona, ale grypa czy ospa to dla tych dzieci ogromne zagrożenie. Przez to mniej osób nas odwiedza, znajomi się wykruszają. Sugerowano mi nawet, aby zorganizować Poli indywidualne nauczanie. Ale ona chce się spotykać i bawić z innymi dziećmi. Agnieszka Paraluk: - Michał jest chudziutki, ale to twardy chłopak. Żywiołowy i energiczny. Robi fikołki na kanapie. Planujemy aby we wrześniu poszedł do przedszkola. Ale kiedy go kąpię, odruchowo sprawdzam, czy ma różowe paznokcie. Niby żyjemy normalnie, ale siedzimy na tykającej bombie. Mamy dzieci z jedną z najpoważniejszych wad serca. Kilkanaście lat temu nikt by nie pomyślał, aby je operować. Dziewczyny, które już w ciąży wiedziały, jaką wadę będzie mieć dziecko, stawały przed pytaniem, czy urodzić. Lekarze często sugerują w takich przypadkach aborcję. Karolina Zawadzka: - Nie znamy dnia ani godziny. Czasami naprawdę trudno poradzić sobie z myślami. Dzieci z takimi serduszkami leczone są paliatywnie. Nikt dokładnie nie wie, jakie są ich rokowania. W przyszłości jedyną szansą może być dla niech przeszczep. Oby rosły jak największe, łatwiej wtedy o serce. Serduszka z Prokocimia Rok temu, rodzicie, których dzieci przyszły na świat z wrodzonymi wadami serca, i którzy trafili do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, postanowili założyć Stowarzyszenie Rodziców Dzieci z Wrodzonymi Wadami Serca przy USD w Krakowie - Prokocimiu „Serduszka z Prokocimia”. Na honorowego patrona wybrali dr hab. Tomasza Mroczka. Panie Agnieszka i Karolina są pośród 21 członków-założycieli. Pomysł ten zrodził się z potrzeby serca, z wdzięczności i poczucia, że zwykłe słowo dziękuję nie wystarczy - piszą rodzice. Wszyscy zaufaliśmy wybitnym specjalistom - lekarzom i pielęgniarkom - z Kliniki Kardiologii i Kardiochirurgii Dziecięcej, którzy dali nam nadzieję nie tylko na to, że nasze dzieci będą żyły, ale również na to, że będą się śmiały, bawimy, biegały, rozrabiały. Dziś rodzice chcą pomagać rodzinom dzieci objętych leczeniem na oddziale kardiologii i kardiochirurgii, organizować akcje na rzecz dzieci, które przebywają w szpitalu, a także wspomagać kierownictwo oddziałów w pozyskiwaniu funduszy na zakup niezbędnego wyposażenia i sprzętu medycznego. 23 stycznia br. nastąpiło w szpitalu symboliczne przecięcie wstęgi do zmodernizowanego budynku A, tzw. Okrąglaka - jednej z najstarszych części placówki w Prokocimu. Do wyremontowanych pomieszczeń wkrótce zostaną przeniesieni pacjenci z pięciu oddziałów, w tym kardiologii. Dzięki rozbudowie zyskano około 1000 m2 dodatkowej przestrzeni. Mają się tam znaleźć dyżurki lekarskie, pomieszczenia biurowe, pokoje nauki i zabaw dla dzieci oraz pomieszczenia socjalne dla rodziców. Stowarzyszenie postanowiło zorganizować zbiórkę na zakup aparatów, które służą do monitorowania parametrów i wspomagania chorych. Potrzebne są pulsoksymetry, kardiomonitory, wagi czy termometry, które szybko się zużywają i wymagają ciągłej wymiany. Zakup tylko kilku podstawowych urządzeń to koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych. Kwotę, którą „Serduszkom z Prokocimia” uda się zebrać, obiecała podwoić Fundacja Serca Dziecka. Każdy, kto chciałby wspomóc akcję może to zrobić na stronie internetowej Zbiórka trwa do końca lutego.
poród dziecka z wadą serca warszawa